Romantyzm w kliku odmianach

1484 odwiedzin
24 Sep 2015

Piece – nonsens; do diabła wyrzuciłem piece,

Sława światłu kominka! Niech nam sto lat miga!

Bo, jak mówi Zaruba, mistrz kuchni i kpinek,

Nie trunek na frasunek dobry, lecz kominek.

 Konstanty Ildefons Gałczyński – „Opis domu poety”

Nasze dzisiejsze zacisza domowe są chyba mniej liryczne, a bardziej prozaiczne niż siedemdziesiąt lat temu, gdy poeta zapisał te słowa. Jedno nie zmieniło się na pewno: stosunek do kominków. Prawie każdy, kto nie ma kominka, chciałby go mieć; nikt kto go ma, nie chciałby go stracić. Trudno powiedzieć, czemu magiczna wizja płomieni buzujących w przyściennym palenisku, przysuniętego doń fotela w zimowy wieczór i wpatrywania się w trzaskające polana tak bardzo działa na wyobraźnię obecnych i przyszłych właścicieli domów; nawet gdyby w praktyce płomienie miałyby okazać się gazowe, a trzaski imitowane z aparatury nagłaśniającej. Być może jest to wpływ wszelkiego rodzaju literackich „opowieści wigilijnych”, w których przed kominkiem sytuuje się centrum licznej i szczęśliwej rodziny, być może tęsknota do podpatrywanego już od dziesięcioleci w telewizji wyrafinowanego stylu życia, który nagle znalazł się w zasięgu ręki. Z owego współczesnego, prozaicznego punktu widzenia, istotne jest to, że dzięki modzie na kominki od kilkunastu lat ich rynek w Polsce rozwija się dynamicznie, czemu z pewnością sprzyja fakt, że nowoczesne kominki oprócz funkcji, którą można by nazwać nastrojowo-integracyjną, całkiem dobrze nadają się również do tak mało poetycznych zastosowań, jak ogrzewanie konwekcyjne pomieszczeń, grzanie wody do mycia, a nawet sporządzanie posiłków.

I.  KOMINKI TRADYCYJNE

Budowa tradycyjnego kominka, z otwartym paleniskiem i niczym nie imitowanym drewnem oraz trzaskaniem, tylko z pozoru wydaje się prosta. W rzeczywistości odpowiednie ukształtowanie komory spalania, przewodu kominowego, zabezpieczeń etc. jest zadaniem na tyle złożonym, że bezwzględnie wymaga starannego zaprojektowania i wykonania przez wykwalifikowanego zduna. Specjalistów w tej branży jest co prawda w Polsce niewielu (choć ostatnio ich liczba zaczyna ponownie wzrastać), ich pomoc jest jednak nieodzowna, jeżeli chcemy, żeby rozpalony kominek był ozdobą domu, a nie źródłem kłębów gryzącego dymu, dosłownie i w przenośni zatruwającego życie mieszkańcom. Ta ozdobna funkcja jest zresztą w przypadku otwartych kominków najważniejsza, gdyż w zasadzie nie nadają się one do innych celów, np. do ogrzewania mieszkania (ok. 80% ciepła w nich powstającego ulatuje po prostu przez komin). Tradycyjne kominki są przy tym dość kłopotliwe w eksploatacji: powoli się rozpalają i wygasają (a nie można w żadnym wypadku pozostawić ich nie wygaszonych bez opieki!), wymagają czyszczenia z popiołu praktycznie po każdym paleniu, zaś palenisko jest niezbyt bezpieczne, jeśli w domu są małe dzieci lub zwierzęta. Dodatkowo, podłoga wokół musi być zabezpieczona szerokim na 100 cm pasem żaroodpornym, często stanowiącym przykry dysonans estetyczny z resztą posadzki. Wszystko to sprawia, że mimo taniości i dużych walorów dekoracyjnych, miejsce otwartych kominków  w marzeniach domowników i w praktyce budowlanej zajmują częściej kominki z paleniskiem zamkniętym. Ich zasadniczym elementem są metalowe wsady kominkowe, zamykane przezroczystą żaroodporną. Płomienie widziane zza niej nie tracą swoich walorów estetycznych, a przy tym trudniej się nimi oparzyć lub uszkodzić podłogę; dlatego też zgodnie z przepisami strefa żaroodporna wokół kominka może być w tej sytuacji zwężona nawet do 30 cm. Częstym wyposażeniem wkładów są wyjmowane popielniki lub specjalne ruszty do spalania bezpopiołowego. Walory te są na tyle istotne, że wydatek na kupno wkładu kominkowego wydaje się w większości przypadków uzasadniony. Wkłady wykonane są z grubego żeliwa lub nieco cieńszej stali (występują też wkłady dwupłaszczowe, w których wewnętrzna warstwa wykonana jest z bardziej trwałego żeliwa lub szamotu, a zewnętrzna – z wygodniejszej w eksploatacji stali) i mogą ważyć nawet do 300 kg, w związku z czym – jak też wobec konieczności przestrzegania szeregu ścisłych warunków technicznych – do ich montażu powinno się zatrudniać specjalistyczną ekipę, najlepiej wskazaną przez producenta wkładu.

Jeśli kominek, to i drewno – najlepiej liściaste, sezonowane przez czas wystarczający na obniżenie wilgotności do ok. 20%. W miarę możliwości powinno się unikać drzewa iglastego, mimo jego walorów aromatycznych. Ładny zapach sośniny czy świerczyny wywołany jest bowiem dużą zawartością żywic. W połączeniu z większą na ogół wilgotnością drewna iglastego, trudniej od liściastego poddającego się suszeniu, powoduje to osadzanie się na ściankach komina skroplonej pary wodnej z żywicą i – w perspektywie kilku lat – powstawanie nacieków, które nie tylko wpływają negatywnie na drożność komina, ale też mogą być przyczyną pożaru. Drzewo takie jest również mniej energetyczne – w związku z koniecznością odparowania zawartej w nim wody – a w dodatku produkuje dużo iskier. Większość kominków tradycyjnych może być też opalana drewnem przetworzonym – brykietami lub granulatem (rzadko jeszcze spotykanym w Polsce) – lub węglem drzewnym; istnieją też modele na węgiel kamienny.

Instalacja kominka wymaga oczywiście spełnienia szeregu innych jeszcze warunków. Przede wszystkim konieczny jest odpowiednio zaprojektowany, wyposażony w szyber i (w miarę możliwości) zabezpieczony od środka warstwą kwasoodporną komin, o wymiarach przekroju co najmniej 14x14 cm lub średnicy powyżej 15 cm²; im kominek większy, tym oczywiście szerszy musi być i przewód dymowy. Komin powinien mieć nie mniej niż 4 m wysokości, wystawać na 30÷60 cm ponad kalenicę i w miarę możliwości być wykonywany bez załamań. Sam kominek musi być osadzony na co najmniej piętnastocentymetrowej grubości cokole żaroodpornym. Ważną sprawą jest też dopływ powietrza – dawne kominki pobierały je po prostu bezpośrednio z otoczenia, co w dzisiejszych dobrze uszczelnionych domach jest oczywiście niepożądane. Dlatego też powietrze powinno być doprowadzane do podstawy kominka przez specjalny przewód, poprowadzony najlepiej pod posadzką i od zewnątrz budynku zabezpieczony kratką oraz termoizolowaną przepustnicą. Konieczność instalacji takiego przewodu jest zresztą jedną z przyczyn, dla których zabudowa kominka w domach wcześniej do tego celu nie zaprojektowanych bywa niekiedy dość kłopotliwa.

Warto dodać kilka słów o zewnętrznej formie kominków, tak przecież ważnej wobec ich ozdobnej funkcji. O ile tradycyjne kominki z otwartym paleniskiem muszą być zasadniczo murowane z ognioodpornej ceramiki, to w przypadku wykorzystania wkładów kominkowych pole manewru dla dekoratora jest o wiele większe. Kominki mogą być wykonywane z cegły surowej lub tynkowanej, ozdabiane klinkierem czy kaflami, można też używać lekkiej i taniej obudowy z płyt gipsowo-kartonowych. We wnętrzach w stylu nowoczesnym dobrze sprawdzają się kominki o prostych formach, obudowane gładką stalą nierdzewną. Osobną kwestią jest lokalizacja kominka: najlepiej w centralnym, największym pomieszczeniu domu, w rogu lub pod jedną ze ścian – tak, żeby kominek był dobrze zewsząd widoczny, a zarazem między nim a przestrzenią przeznaczoną do wypoczynkowych „posiedzeń” nie przebiegał żaden ruchliwy trakt komunikacyjny miedzy pokojami, bo cóż wtedy komu po takim kominku…

II. KOMINKI Z PŁASZCZEM WODNYM

Skoro już coś się w domu pali, to ekonomiczne nastawienie wielu z nas automatycznie każe zastanowić się nad tym, czy nie mogłoby palić się z jakimś większym pożytkiem niż tylko dla błahej przyjemności estetycznej. Odpowiedzią na to wymaganie jest kominek z płaszczem wodnym, który oprócz skupiania wokół siebie w zimowe wieczory całej rodziny, służy jeszcze do ogrzewania pokojów. Wkład kominkowy tego rodzaju ma podwójne ścianki płaszcza, wewnątrz którego znajduje się wymiennik ciepła ogrzewający wodę dla potrzeb instalacji centralnego ogrzewania i do użytku gospodarczego. Zabudowa tego kominka odbywa się na takich samych mniej więcej zasadach, jak w przypadku zwykłych kominków, tyle że oczywiście do podwójnego płaszcza muszą zostać wykonane odpowiednie przyłącza doprowadzające i odprowadzające wodę. Instalację wodną można zamaskować odpowiednio zaprojektowaną, pasującą do stylu wnętrza obudową kominka; w ten jednak sposób, aby zachować swobodny dostęp do wszystkich elementów hydrauliki, na wypadek awarii lub konieczności przeprowadzenia prac konserwacyjnych.

Tak wykonany kominek może z pozoru zastąpić kocioł centralnego ogrzewania. Jednak tylko właśnie z pozoru, gdyż w praktyce eksploatacja użytkowa kominka z płaszczem wodnym nastręcza o wiele więcej trudności niż w przypadku kotła. Przede wszystkim problemem jest moc – szacuje się, że do ogrzania typowego nowoczesnego domu o powierzchni 150÷200 m² potrzeba zimą ok. 10 kW. Tymczasem średnia moc uzyskiwana ze zwykłych kominków opalanych drewnem zazwyczaj nie przekracza kilku kilowatów (kilkudziesięciokilowatowe „potwory” są kosztownymi i mało praktycznymi ewenementami); a gdzież jeszcze ciepła woda do kąpieli...? Wkłady kominowe mają dużą pojemność cieplną, trzeba zatem wiele czasu, aby się odpowiednio rozgrzały lub ochłodziły. Poza tym kominek „pracuje” nieregularnie – ogień raz wesoło buzuje, raz przygasa, a gdy rodzina wyjeżdża na weekend, znika nawet całkiem; utrzymywanie bez przerwy płomienia o mniej więcej tej samej kaloryczności jest zadaniem żmudnym i niewygodnym, a w końcu kominek ma uprzyjemniać życie domownikom, a nie być źródłem uciążliwych obowiązków. Dlatego też kominek z płaszczem wodnym najlepiej funkcjonuje nie jako samodzielne źródło ogrzewania, ale jako uzupełniające, podłączone do instalacji obiegu ciepłej wody pochodzącej przede wszystkim z innego źródła. Instalacja taka, jeżeli jest wyposażona w automatyczną regulację temperatury (co jest dzisiaj normą), sama będzie dbać o odpowiednie dozowanie ciepła, np. z kotła, w zależności od tego, czy kominek będzie rozpalony czy wygaszony. Częściowa kontrola nad płomieniem, a co za tym idzie także i nad temperaturą wody, możliwa jest dzięki zastosowaniu automatycznie regulowanego nawiewu powietrza do komory spalania. Takie rozwiązanie jest nieco skomplikowane na etapie projektowania i budowy, wymaga bowiem zastosowania specjalnie dla kominka instalacji grzewczej typu otwartego, zabezpieczonej naczyniem wzbiorczym. Kolejnym zabezpieczeniem jest specjalne autonomiczne zasilanie pompy wymuszającej cyrkulację wody, co w przypadku awarii głównego zasilania zapobiega zatrzymaniu się obiegu i przegrzaniu wody w płaszczu kominka (groziłoby to pęknięciem wymiennika). W związku z tym, w praktyce konieczne jest na ogół zaprojektowanie dwóch osobnych instalacji obiegowych – otwartej dla kominka i zamkniętej dla głównego źródła ogrzewania – oddzielonych specjalnym przeponowym wymiennikiem ciepła. Jednak gra jest warta świeczki: zastosowanie kominka z płaszczem wodnym daje nieraz bardzo znaczne – nawet o połowę – oszczędności na paliwie do głównego źródła zasilania c.o.; w dodatku nie odbywa się to kosztem wygody domowników. Istotne jest też przełamywanie pewnej bariery psychologicznej: z własnego doświadczenia (wyniesionego z gościny…) wiem, że nawet pan domu powszechnie znany ze swej – by tak rzec – radykalnej życiowej oszczędności, nie ma nic przeciwko kominkowi buchającemu wysokimi płomieniami ku uciesze gości, jeśli tylko ma świadomość, że dzięki temu obniża sobie zarazem rachunki za gaz.

III. SYSTEM DYSTRYBUCJI CIEPŁEGO POWIETRZA

Istnieje sposób na tanie ogrzewanie (lub dogrzewanie) wnętrza domu przy pomocy kominka, bez konieczności budowy skomplikowanych instalacji hydraulicznych. Możliwość taką zapewnia system dystrybucji gorącego powietrza, znany raczej pod fachowo-handlowym skrótem DGP. Jego ogólna zasada działania jest bardzo prosta: gorące powietrze ogrzewane w wolnej przestrzeni pomiędzy wkładem kominkowym a ściankami obudowy kominka unosi się go góry i stamtąd rozprowadzane jest specjalnymi przewodami do innych pomieszczeń domu. Oddając w nich ciepło, schładza się i po opadnięciu odpływa z kolei tuż nad podłogą w kierunku zasysającego je kominka. Niewątpliwie proste – ale czy praktyczne?

Zacznijmy od tego, że kominek – jak już była o tym mowa przy okazji płaszczy wodnych – nie pracuje równomiernie, tj. czasem płomień w nim jest większy, czasem mniejszy, a czasem w ogóle go nie ma. Sprawia to, że utrzymanie stałej temperatury i stałego tempa cyrkulacji opuszczającego kominek powietrza jest praktycznie niemożliwe. Problem mogą stwarzać przewody na ciepłe powietrze, które muszą mieć odpowiednią średnicę (10÷16 cm), szczelność, izolację termiczną i przebieg zapewniający dobry ciąg powietrza, a przy tym ze względów estetycznych nie powinny rzucać się w oczy. Dlatego też zasadniczo wskazane jest, żeby instalację DGP przewidzieć już w projekcie budowlanym i przewody przeprowadzać w trakcie realizacji, w stropach, ścianach, specjalnych niszach lub przynajmniej powyżej sufitów podwieszanych. Zbyt słaby ciąg powietrza wywoła niedogrzanie pokoi, zbyt silny z kolei może wywołać uczucie dyskomfortu u ich mieszkańców. Kolejną wadą jest tendencja instalacji DGP do roznoszenia po całym domu kurzu, drobnych zanieczyszczeń i silnych zapachów; z tej ostatniej przyczyny niewskazane jest obejmowanie tym systemem np. kuchni, łazienek czy pomieszczeń gospodarczych, które w tej sytuacji powinny być ogrzewane osobno. Wreszcie dopływ oziębionego powietrza z powrotem w pobliże kominka powinien być ułatwiany przez wykonanie specjalnych podcięć w drzwiach do pokoi lub otworów prowadzących z nich na korytarze, co rzecz jasna nie zawsze jest z różnych względów możliwe lub wskazane.

Czy zatem system DGP w ogóle się opłaca? Ależ tak, jeżeli tylko nie uparliśmy się widzieć w nim panaceum na wszystkie problemy z ogrzaniem budynku. Układ dystrybucji gorącego powietrza z kominka może być doskonałym uzupełnieniem już istniejącego systemu centralnego ogrzewania, podobnie jak ma to miejsce w przypadku kominków z płaszczem wodnym. Jeśli nasza instalacja c.o. wyposażona jest w czujnik temperatury wewnątrz pomieszczeń, to dogrzewanie domu powietrzem z kominka pozwoli na oszczędzenie niemałej ilości zużywanego przez nas paliwa podstawowego. Także i na większość niedogodności związanych z DGP można znaleźć stosunkowo proste recepty. Problemy z cyrkulacją powietrza można częściowo rozwiązać poprzez zastosowanie napędzanych elektrycznie turbinek: „zimnej”, umieszczonej u podstawy kominka i wspomagającej nawiew świeżego powietrza do komory spalania lub „gorącej”, pomagającej wtłoczyć ogrzane powietrze znad wkładu do rur odpływowych. Rolę tej drugiej mogą też przejąć mniejsze turbinki umieszczone przy ściennych lub sufitowych wylotach ciepłego powietrza do pomieszczeń; w tym przypadku trzeba jednak zadbać, by ich praca nie była zbyt głośna. Zanieczyszczenia towarzyszące cyrkulacji powietrza częściowo mogą być wychwytywane przez filtr powietrza standardowo umieszczany przy wylocie znad wkładu kominkowego, a częściowo także przez kratki w otworach przypodłogowych. Wreszcie wahania temperatury i prędkości powietrza w obiegu DGP po części można niwelować poprzez instalację anemostatów (tj. kratek wentylacyjnych z regulacją) na wylotach przewodów doprowadzających powietrze; pomoże też w tym regulator płomienia, działający na zasadzie odpowiedniego dozowania powietrza dopływającego do komory spalania. Decydującym jednak argumentem za dogrzewaniem domu przy pomocy instalacji DGP jest ekonomia, a ściślej mówiąc fakt, że dorzucanie drew do kominka nie tylko stwarza miłą atmosferę, ale i pozwala oszczędzić nieco energii zużywanej cały czas w podstawowej instalacji c.o.


IV. KOMINKI GAZOWE

Przyjemnie trzaskające w ogniu polana i zapach żywicy to jedno, a konieczność ciągłego kupowania i dokładania drewna, rozpalania kominka, wygaszania go i czyszczenia z popiołu – to drugie. Dlatego też osoby, które mniejszą wagę przywiązują do tradycji, a większą do własnej wygody, coraz częściej decydują się na kominki gazowe. Można się nimi oparzyć równie dobrze, jak tradycyjnymi, są tak samo mało ekonomiczne dla celów ogrzewczych i w ogóle każdych innych niż ozdobne; ale przy tym jest z nimi o wiele mniej zachodu.

Kominki gazowe umieszczane są w obudowach przypominających z zewnątrz tradycyjne kominki z paleniskiem zamkniętym (urządzenia otwarte należą do rzadkości), ich budowa wewnętrzna jest jednak oczywiście całkiem inna. Podstawowym elementem jest palnik gazowy, czasami wyposażany w automatyczną elektryczną zapalarkę. Palnik jest skonstruowany tak, żeby barwa i kształt płomieni jak najbardziej przypominały te uzyskiwane przy spalaniu drewna; złudzenia dopełniają rozmieszczane wewnątrz kominka imitacje rozżarzonych polan lub węgli, które rozgrzewają się i świecą podczas eksploatacji kominka, zaś po jego wyłączeniu powoli stygną i bledną. Dzięki tym rozwiązaniom kominki gazowe z zewnątrz niewiele różnią się od opalanych drewnem, natomiast unika się większości kłopotliwych czynności konserwacyjnych charakterystycznych dla tych drugich. Kominki gazowe można też bez problemu rozpalać i gasić w jednej chwili, w zależności od potrzeby.

Eksploatacja kominka gazowego jest oczywiście nieco droższa niż tradycyjnego, przede wszystkim ze względu na rosnące ceny gazu. Poza tym urządzenie takie musi odpowiadać wszelkim normom technicznym typowym także m.in. dla gazowych kotłów centralnego ogrzewania. Z jednej strony jest to wygodne, gdyż można zastosować komin o mniejszym przekroju, a w przypadku urządzeń o mocy nie przekraczającej 21kW – czyli prawie zawsze – można w ogóle zrezygnować z komina i zastąpić go przewodem odprowadzającym spaliny do ściany budynku, najczęściej równoległym do przewodu napowietrzającego. Przy modernizacji starego domu można też wykorzystać do zainstalowania kominka gazowego dotychczasową tradycyjną instalację kominową, jeśli spełnia ona wszystkie normy wymiarowe i ma zabezpieczenia kwasoodporne; w żadnym wypadku nie należy jednak tego robić na własną rękę, bez ścisłej współpracy z uprawnionymi fachowcami. Pomieszczenie, w którym umieszczony ma być kominek gazowy musi mieć kubaturę powyżej 8 m3 (co zresztą jest raczej oczywiste) i być odpowiednio wentylowane. Niezbędne są też urządzenia automatyczne: czujnik ciągu kominowego zabezpieczający przed cofaniem się spalin (w przypadku urządzeń z paleniskiem otwartym) i automatyczny zawór zamykający dopływ gazu w przypadku zgaśnięcia płomienia.

V. KOMINKI ELEKTRYCZNE

Jeśli ktoś mniej obawia się wydawania pieniędzy na eksploatację niż wszelkich kłopotów z budową i obsługą powyższego systemu, może zdecydować się na kominek elektryczny. Urządzenia te są szczególnie popularne w USA, ale coraz częściej spotyka się je w domach europejskich, w tym i polskich; choć na razie raczej tych bardziej zamożnych. Kominki elektryczne nie potrzebują oczywiście w ogóle instalacji napowietrzających ani odprowadzających spaliny. Ich ogólna zasada budowy jest niezwykle prosta: wewnątrz obudowy analogicznej jak w tradycyjnym kominku umieszczone są promienniki podczerwone i termowentylator o mocy zwykle nie przekraczającej 2kW. „Produkują” one ciepły nawiew dalece niewystarczający oczywiście do ogrzania domu, ale dający prawie pełne wrażenie tradycyjnego kominkowego ciepła. Płomienie imitowane są przez odpowiednio modulowane i rozpraszane światło żarówek, dające złudzenie ognia bliskie rzeczywistości; dla większego podobieństwa do tradycyjnych, kominki bywają zaopatrzone w imitacje paliwa, dekoracyjne rury, ruszty itp. akcesoria. Całość zasilana jest na ogół ze zwykłej instalacji elektrycznej. Dodatkowymi zaletami kominków elektrycznych są niewielkie wymiary (kominki są płytkie i można je instalować po prostu na ścianach) oraz stosunkowo niska cena kupna. Ciekawostką jest możliwość włączania tylko samego „sztucznego płomienia” żarówek, bez uruchamiania ogrzewania, co producenci reklamują jako zaletę kominków pozwalającą na wykorzystywanie ich w celach dekoracyjno-rekreacyjnych także latem. W Stanach Zjednoczonych popularne (a w Polsce jeszcze mało znane) są dodatkowe instalacje imitacyjne, m.in. umieszczone w kominku głośniki emitujące nagranie trzasku płonących polan czy nawaniacze rozpylające delikatny zapach palonego drewna, oczywiście wytworzony syntetycznie.

Uff… Wizja rodziny zbierającej się w upalny letni wieczór przy trzaskającym i zimnym kominku rozświetlonym pełgającym światłem żarówek wydaje się jeszcze mimo wszystko zbyt surrealistyczna. Kominek pozbawiony komina chyba zresztą w ogóle coraz mniej zasługuje na swoją nazwę. Może też sprawiać realne kłopoty w okresie bożonarodzeniowym; bo czyż godzi się zmuszać Świętego Mikołaja do przeciskania się przez otwór napowietrzający o średnicy kilkunastu centymetrów, albo co gorsza przez przewody 230V…?

Ale któż zdoła powstrzymać nowoczesność?

Nie tylko kominki ogrzewają nasz dom - więcej na http://www.pomyslnadom.pl/ogrzewanie

Galeria:
Ostatnia modyfikacja: -/-

Zapisz się
do naszego
newslettera

Powyższe pole jest puste. Wpisz swój adres e-mail, po czym kliknij Zapisz się